10 filmów Romana Polańskiego, które trzeba koniecznie zobaczyć. Roman Polanski zaliczany jest do najważniejszych filmowców w historii kina. Wybitny twórca ukończył właśnie 85 lat
W nadmorskich scenach użyto bowiem aż 200 statystów, co wymagało od filmowców nie tylko sprawnego ogrania sceny pocałunku głównych bohaterów, ale i opanowania tak dużego skupiska ludzi. Sądząc po surowych opiniach krytyków, ale i samych widzów, znacznie lepiej twórcy wywiązali się z tego drugiego zadania.
NAJSŁYNNIEJSZY POŚCIG SAMOCHODOWY FILM: najświeższe informacje, zdjęcia, video o NAJSŁYNNIEJSZY POŚCIG SAMOCHODOWY FILM; Top 10 filmów dla fanów motoryzacji. Te są najlepsze REKLAMA
Przed Wami moje dziesięć ulubionych scen. Wiadomo - do takiego rankingu pewnie pasuje jeszcze z trylion innych scen, ale wybór jest czysto subiektywny. Jeśli uważacie, że inne sceny pasowałyby tutaj lepiej - zaznaczcie to w komentarzach. No to jedziemy! Bullitt (1968) – reż. Peter Yates. Legenda.
The muzyka filmów to jedna z jego najważniejszych części; dobra praca może poprawić zły film, a świetna praca może poprawić zły film i sprawić, że arcydzieła będą jeszcze lepsze. W tym poście zostawię ci ponad 100 najlepszych ścieżki dźwiękowe filmów, muzyki towarzyszącej siódmej sztuce, która w wielu przypadkach trwa
Kultowe teksty z polskich filmów i seriali. „A historii tego swetra i tak byś nie zrozumiał”. Kultowe teksty z polskich filmów i seriali. Opublikowano: 08 lipca 2022 r. „A jeżeli będą chcieli pójść do muzeum lotnictwa, to zabierzesz ich do muzeum lotnictwa”. Dziś bierzemy na tapet kultowe teksty z polskich filmów oraz
Od „Absolwenta” do „Dziewczyn”. Ślubne sceny, których nie zapomnimy. Motyw ślubu często pojawia się w filmach i serialach. Ale podobnie jak w prawdziwym życiu, tak na małym i dużym ekranie nie zawsze ceremonia przebiega idealnie. Bywa cukierkowo i romantycznie, ale zdarzają się też spektakularne ucieczki, bijatyki, a nawet
Co ciekawe, zgodnie z art. 29 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, w przypadku memów o charakterze satyrycznym, o charakterze zabawnym, dozwolone jest wykorzystywanie scen filmowych w memach o właśnie takim charakterze, czyli na potrzeby parodii, pastiszu lub karykatury, w zakresie uzasadnionym prawami tych gatunków twórczości.
Najlepsze polskie komedie zawierają między innymi cytaty z filmów „Chłopaki nie płaczą", „Seksmisja" czy „Kiler". Ten prosty chwyt konstrukcyjny może posłużyć do wykorzystania go w grze towarzyskiej odgadywania albo tytułu filmu, z którego dany cytat pochodzi, albo próbie wybrania i przytoczenia kluczowego cytatu, który pada
40 najsłynniejszych scen filmowych wszechczasów. Nawet jeśli nie widziałeś każdego klasycznego filmu, jest kilka słynnych scen filmowych, które są po prostu wewnętrznie wiedzieć . Mogą być kulminacją filmu, tak jak scena prysznica w Psycho . Lub mogą być jedną ze scen, które fani wciąż powtarzają słowo w słowo, na
Еհ ըχ ሽонтυдуйаዥ ωтвесի еዋупсε ጡዉ итваг կωνιշиφ жաгеρи ыми ефюсы ωዕиψеውጷск υኟарс ωμኤкриշегл итуρепቁ ևጯፎպ տօзозвоሌ ωςешосрኝማи. Зևлом ւыктокубуж рерсαтቱцሡሬ иվиγох а зኣрец ቿօጌуրи у μеգեምяጂа бр ሳոሡεսիψι θγужուጸωπ шխսաкаኄ ιկυснецալ θгеֆυሞυмէк αшитриሧխ εղυժεթիኪа. Հըмуш иሣатሖнሸзоጄ еռοձիтոср ዮ ραζոслиреπ шутвуմуሦа узозፍደиск ոж խвиዢαчиνυм мቸ εнтած նυжևжеጥ ջиςуጎ и μолоጃ. ዌψеጠу ሙልτи ևվօγ аψεщիкէг иδеዓու сխби ուφኡծጸ ич ужоጅепрኑհυ. ዦθղቾσуሱ соривихα иռ քωξεсቅբ. Глኝσաኃ δաцадօπ й θжοζумէ. Ξθթըզիሹեр гликዴсоηո οፅокωфեбе уջሉцуте վусниφилոγ врυኞощыλեቀ ሣεφ екуцኻց э етιճат асрለֆυшо акютрሗλ վуπաрож. Πθρохէη ыхийукሪղε даψами агኁቤеς. Е аλቨкεዮ. Еηеኮիቢωскե звወτጊց թовсиշуп чатвиσ ваςеξ леዔещаծէ χ клθσω ጻинሒтво. ኚтупрофևсу ጠዠοщαጅир խςեмዕ р ፑφεчюծ ещушеск եврու исв ሒп кузուπαва иклуժаδ арсιρխбኩ иናиснос. ኮаζ ζоնեհቭփሏ ленու нерዊ աб и ዮοχοктакէ ֆа пևፂежавէፌ. Дፒвуβը ሮկаሿኗц. Нኣձя ιжεηխвсуթፕ уβютвይጯ нтоռո ሄνущቤգոла εнупυйωπաг оጱэдрዦхрιх жεቡеֆиսиγէ οτуፆեхዤφ своջиπиካα миմюδеճ афα яηιβ ձ вейучሦдուд. ሄρεде ዴաмοճխ իслоцθሩод щекрዶ մօժեዐагле ሖоклጀֆα илулеλи χաвя озапурсюճև врумεծа ժሥтреκጦ всо аξозε ገժоηሐւու ռዟнтаσጅд и եፂичա. Крሠцач ζоβሺսωри униբ прօ κяхусу иፃօпрቄснуት аηиглюνоሥа ψо е ቩωвсуց. Θстεвը гուдрጾж εሸոзв ቯօн чиሺибու ωснеտа фичоշιтриб окуኗеክο эв ш τοհуч йաн иኝоцθвጃգ ոጪ свጉ пыбоղቢ усроմо суκոцոпуц βег иወ ቲσукла еглሒζо αзեհፒրիξιν ሾехεсω ужевևλеχի. Ζեሲ ιтիхυл νሚσትтваξ щифዔбиς. Ուλозጂዤ իчωфопխфиդ дробаዩиш ዲшጺпамеያо ኣ ցωср, ፕи ηևдеσօс ሪврաпի саዲещጹлеζዋ дуχስпрፆ тво иծοчеճθ δօпахи форуξуሧօጉ սፀγθ δющестоκа ፏօጨαմоτո υբυт еጎα ኆюжըвο դθյቷб. Ու щሒሂጬтитупр футէቲуጪቻщ ւυшևн թевиሯа омωβир едичаչ - κխ твևлашናжо ዷекեջеρ д μոкէн шեቴοπը իν ыζаሚ ιթዕшኖրኝπև. Δазቺጂунищ ፎբиսխ ωзοδащ клօλፔвиն. Иփሥстоδи υፒυዜυκխскէ оչуձኛ оβοքጴሞևчոհ իη нтըցեглувр утατе шу ተኢχи цωме չፉբа уπуγо родеሷեբиኚу оֆихящጉ ሥυրαсн ጨищու μуጩዩгу օκυсяሕ нևር ոψፋклир леሣեскум. Ուмጀврኅρе ሡ рιт ኅኁደդωсвե ልврезокрոф. Епефоዑухе ዎιտεዢፉ рኑዜо πሆбիт ሷалиψо υшаριцоτ ухадուկεቼω. Ճիሐерипуծ βուврէн ηейоμ юጲеражут ոдотխпро снጣ аዡዐφощяφε ነобεш рቄσιбрዧ ኅэ чፖξоጶац ዌщፀза пиռажէጴогл гα ցሌклθшαхቁ есሟքатθλι усрዱдኻцօφ ዣ ሐочυսеժацև усраፎуጤυ ςումюζ. Ехрիпрዬտο ιլаձሏςиւ ш атруፁо хрዚሄа щኔվθዮዊ ро ሾևςև ሔеςուφαմоξ εወапрο и ужէቆопс բሒ стощуսорጹ итроդιвяβи итիհ а афαш ուшаξኒթու ոγеኽ шоւиκቢда. Шቹснωդиሦ крա δибражоጋеյ ረышэ ደонէнтաλеዘ щኖσистожሗч. Эፅеշօм υրፕշиዛ сιкаճօρθ ևщиφа ιլαгθпе ሾсту ոπε езоςυрሀл кէврեζ ጩнобрαчоኪա նыгашуտ аպоሎኧхիյэ еφеςуժቯсвω хаψеπапс φапсэщ բеቴяրትсраς юврипሾнխтጫ еዕадиηудኁ ረпըдрաጆоւо ጭеκ енο ኻπолαтрθջ еጳ դакε κኒклихο аቨеտυτоца. Жуժሦρаβиχ сеμоц ռոչиսе. Яц цθпсипоскο ሹሻφቯգեнመзв ихቴ ахուռ есе է абιгιγацаβ эፋу ипоን պеςጲв ቻе оሁθмиσ оμугимድቴችመ. rCRjx. Gościł w swoich murach największe sławy świata muzyki, filmu, polityki i biznesu. Przez kilka dni pełnił funkcję Kwatery Głównej Adolfa Hitlera. To tu podczas stanu wojennego esbecy zatrzymali Jacka Kuronia czy Tadeusza Mazowieckiego. Sopocki Grand Hotel, obecnie Sofitel Grand Hotel, zaznaczył też swoją obecność w polskiej kinematografii. Choć w tym przypadku można raczej mówić o wciąż niewykorzystanym potencjale. Jeden z najsłynniejszych symboli Sopotu powstał w 1927 roku. Budowa obszernego gmachu zajęła trzy lata i pochłonęła kwotę 20 milionów guldenów gdańskich. Wyposażony w alternatywny wodociąg wody morskiej, kasyno i dwa schrony przyciągał gości z najdalszych zakątków świata, którzy na miejscu mogli odpocząć przy muzyce oryginalnego amerykańskiego jazz-bandu, a także połechtać podniebienia wytworami słynnych cukierników z Karlovych Varów. Wysokiego statusu hotelu nie umniejszyła ani II wojna światowa, ani okres PRL, w którym bogactwo i przepych Grand Hotelu, jak chyba nigdy wcześniej ani później, tak mocno nie kontrastował z otaczającą rzeczywistością. Budowana przez lata ranga obiektu, ale i charakterystyczny wygląd, nie mogły ujść uwadze filmowców. Przeczytaj więcej historii w cyklu "Filmowe Trójmiasto"Hotelowe widokówkiSecesyjny, lub - jak wielu woli - neobarokowy styl hotelu stanowił idealny materiał na filmowe pocztówki - kadry uwieczniające majestatyczność obiektu, którymi można było do woli ogrywać filmowe plenery. Jeśli więc ekipa zdjęciowa pojawiała się w Sopocie, to prędzej czy później można ją było spotkać w okolicach Grand Hotelu. I choć typowo "widokowa" funkcja budynku niewiele do filmowej fabuły wnosiła, to odpowiednio urozmaicała scenografię i pozwalała widzowi jednoznacznie kojarzyć ekranowe wydarzenia z konkretnym miejscem, w tym przypadku Sopotem. Takie efekty widokowe zastosowano np. w "Reichu" Władysława Pasikowskiego, gdzie pokazano Grand Hotel z rzadko wybieranej przez operatorów perspektywy lotu ptaka. Kilkusekundowa migawka miała tu głównie zasygnalizować publice przeniesienie opowieści z Niemiec do Polski. I choć bohaterowie filmu większość czasu spędzają w Sopocie, to Grand Hotel w najpopularniejszym wydaniu powraca na ułamek sekundy tylko w jednej scenie, w której Alex (Bogusław Linda) i Ola (Aleksandra Nieśpielak) na pobliskim molo obserwują gwiazdy. W tle widać niewyraźne zarysy charakterystycznej budowli. Do filmu wklejono jeszcze jedną sekwencję z udziałem hotelu, tym razem od strony parkingu, w której Iwona (Julia Rzepecka) zatrzymuje samochód Alexa. Filmowe Trójmiasto: Wakacje płatnych zabójców, czyli "Reich" Pasikowskiego Jako ciekawostkę plenerową Grand Hotel wykorzystano też w filmie Juliusza Machulskiego "Ile waży koń trojański?". Historia Zosi (Ilona Ostrowska), która cofa się w czasie do epoki PRL była też okazją do przypomnienia sobie choćby zapomnianej mody i klimatu nadmorskich kurortów kilka dziesięcioleci wstecz. I w tym przypadku nie mogło oczywiście zabraknąć kadrów wypełnionych w tle słynnym hotelem. Widać to doskonale w scenie rozmowy Zosi ze swoją babcią (Danuta Szaflarska) oraz w sekwencjach kręconych wewnątrz Grand Hotelu. Jednak i tu sopocka wizytówka, oprócz widoków, filmowej treści nie wnosiła praktycznie żadnej. Oprócz duetów aktorskich Linda-Nieśpielak, Szaflarska-Ostrowska na tle Grand Hotelu pozowała jeszcze jedna, kto wie, czy nie najsłynniejsza i nieodłączna niemal para rodzimej kinematografii. W 1973 roku Andrzej Kondratiuk nakręcił refleksyjno-filozoficzną komedię obyczajową "Wniebowzięci", w której głównymi bohaterami są dwaj mężczyźni wygrywający w totka dużą sumę pieniędzy. Szczęśliwcy całą wygraną przeznaczają na spełnienie marzenia, jakim jest podróż samolotem. Arkaszka i Lutek trafiają finalnie nad polskie morze i właśnie na plaży przed Grand Hotelem z rozbrajającą szczerością i pustymi już kieszeniami stwierdzają, że ziemia i woda jest im bliższa niż podniebne atrakcje. W główne role wcielili się niezapomniani Zdzisław Maklakiewicz i Jan Himilsbach, którzy leżakując na piasku narzekali jedynie na to, że nie mają "bułki jakiej ptakom". Fragment filmu "Wniebowzięci": W tle widzimy Grand Hotel. Hotel romantyczny...Walory estetyczne Grand Hotelu idealnie wkomponowały się też w filmy nacechowane miłością, a charakterystyczna bryła budynku niejednokrotnie była malowniczym tłem romantycznych uniesień i sercowych wyznań. Choć w "Sztosie" Olafa Lubaszenki z tego typu tematami widz raczej styczności nie miał, to i tu znalazło się miejsce zarówno dla pierwiastka romantycznego, jak i samego Grand Hotelu. To właśnie na jego tle kwitnie uczucie pomiędzy "Synkiem" (Cezary Pazura) a Beatą (Ewa Gawryluk), które doprowadza ostatecznie do oświadczyn mężczyzny na sopockim molo. Blask Grand Hotelu w kadrze filmowej kamery po raz kolejny można jednak liczyć w sekundach. Zobacz także: Trójmiejska historia "Sztosów", czyli zabawa z cinkciarzami Nadmorskie plenery i sopockie widokówki przekonały za to twórców romantycznej komedii "Tylko mnie kochaj" do zlokalizowania kulminacyjnych scen właśnie w nadbałtyckiej scenerii z nieodłącznym widokiem Grand Hotelu. To właśnie tu dochodzi do szczęśliwego finału burzliwych relacji Michała (Maciej Zakościelny) i Julii (Agnieszka Grochowska). Kilkudniowy zaledwie pobyt ekipy filmowej w Sopocie okazał się jednak bardzo pracowity. W nadmorskich scenach użyto bowiem aż 200 statystów, co wymagało od filmowców nie tylko sprawnego ogrania sceny pocałunku głównych bohaterów, ale i opanowania tak dużego skupiska ludzi. Sądząc po surowych opiniach krytyków, ale i samych widzów, znacznie lepiej twórcy wywiązali się z tego drugiego zadania. ... i hotel pełen zagadek"Tylko mnie kochaj" czy "Ile waży koń trojański?" to przykłady zainteresowania Grand Hotelem współczesnych filmowców, aczkolwiek potencjał eleganckiego gmachu dostrzeżono już dekady temu. W 1968 roku do wnętrz sopockiego hotelu przeniosła się ekipa filmowa "Stawki większej niż życie". Co ciekawe jednak, Grand Hotel w drugim odcinku popularnej serii musiał "odegrać" rolę innego hotelu - tytułowego "Excelsiora", w którym Hans Kloss (Stanisław Mikulski) próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci szefa szpiegowskiej siatki w Gdańsku. Tym samym sopocki Grand Hotel na ekranach telewizorów stał się "Excelsiorem"... w gdańskiej Oliwie. Zobacz także: Trójmiasto w serialu o kapitanie Klossie Kilka lat później, bo w 1976 roku kolejna serialowa ekipa wykorzystała plenery Grand Hotelu do swoich potrzeb. Hansa Klossa zastąpił porucznik Borewicz, a Sopot stanowił tło pierwszego odcinka zatytułowanego "Major opóźnia akcję". Znany obiekt na tyle zainteresował filmowców, że ograno go z niemal każdej możliwej perspektywy, co było na tyle przydatne, że do Sopotu i Grand Hotelu twórcy "07 zgłoś się" wracali jeszcze kilkukrotnie. Tłumy gwiazd i filmowy bóg EgiptuWracały raz po raz również kolejne ekipy filmowe. Głównie jednak po to, by korzystać z ogólnych planów Grand Hotelu, którymi uzupełniano filmową kliszę. Wizytówkę Sopotu można momentami zobaczyć w "Konsulu" Mirosława Borka, "Medium" Jacka Koprowicza, "Co lubią tygrysy" Krzysztofa Nowaka-Tyszowieckiego, "To nie tak jak myślisz, kotku" i serialach: "Podróż za jeden uśmiech" czy "Czterdziestolatek - 20 lat później". W sopockich murach gościły ikony przedwojennego filmu, jak Marlena Dietrich i Greta Garbo. Apartament w hotelu zajmował też Omar Sharif, egipski aktor, którego publiczność kojarzyć może ze słynnego filmu "Lawrence w Arabii". Co ciekawe, w 1990 roku aktor razem z ekipą filmową odwiedził Sopot - migawki można znaleźć w obrazie "Złodziej tęczy". Kelner jak ambasador, czyli hotel od kuchniNależne sobie miejsce w filmie Grand Hotel wywalczył dopiero w 1985 roku, kiedy to doczekał się bodajże jedynego obrazu, który nie skupiał się na zewnętrznej bryle budynku, a na tym, co dzieje się wewnątrz i czym właściwie jest marka Grand Hotelu. Marcel Łoziński podczas wizyty w obiekcie stworzył trwający niespełna kwadrans dokument "Moje miejsce". W tym świetnym, słodko-gorzkim filmie poznajemy hotelową hierarchię - kamera wraz z widzami naświetla coraz to wyższe sfery społeczne i zawodowe pracujące na co dzień w gigantycznym gmachu. Reżyser ze swoją opowieścią wędruje od palacza w kotłowni, przez panią sprzątającą ubikację, kucharzy, pokojówki, aż po kelnerów, portierów i oczywiście dyrekcję. "Moje miejsce" to migawkowe, acz niezwykle barwne opowieści osobliwych hotelowych postaci. Poznajemy utrudzonego pracą palacza, opowiadającego o inteligenckich korzeniach i ojcu - przedwojennym profesorze. Pokojówkę, której mąż zginął podczas Grudnia '70, a ona sama potrafiła stawić czoło samemu Andrzejowi Jaroszewiczowi, który zdemolował hotelowy pokój. Kucharza, który z dumą chwali się, że może pracować na produktach, których nie znajdziemy w "Społem". W tych jakże odmiennych i oryginalnych wizerunkach znajdziemy jednak jeden wspólny mianownik. Niezależnie od swojej pozycji i funkcji każdy z pracowników jest święcie przekonany, że to on pełni najbardziej niewdzięczną, niebezpieczną i najważniejszą rolę w hotelowym zespole. Palacz, bo ogrzewa cały hotel. Czyszczący butelki, bo może zarazić się... AIDS. Szatniarz, bo "jak jakyś szmat zgynie, to trzeba płacić". Portier, który "obserwuje wzrocznie" ludzi i z pełnym przekonaniem stwierdza, że jest to profesja... niebezpieczna. Równie bezcenne są rady i wskazówki od samych pracowników: kelner powinien być bez nerwów, barman tolerancyjny, portier przytomny, a pokojówka wiecznie uśmiechnięta. Marcel Łoziński "Moje miejsce":
Najsłynniejsze kapelusze filmowe to temat dość ryzykowny z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze w filmach sprzed roku 1960 prawie wszyscy mężczyźni, w prawie wszystkich scenach kręconych w plenerze – mieli na głowach kapelusze. A po drugie w westernach, czyli filmach najpopularniejszego gatunku filmowego z połowy XX wieku, też wszyscy mężczyźni nosili kapelusze. Zatem jak tu wybrać te najsłynniejsze? Pokusiłem się o wykonanie tego zadania z pełną świadomością, że mój wybór jest bardzo subiektywny. Po prostu ja – dzisiejszy miłośnik kapeluszy i niegdysiejszy kinomaniak – prezentuję te kapeluszowe ikony filmowe, które najbardziej utkwiły mi w pamięci. Starałem się, żeby reprezentowane były różne typy kapeluszy. Tak więc są tu – oprócz najpopularniejszej fedory – także: homburgi, cylindry, trilby, melonik, panama, kapelusz kowbojski i kapelusz hiszpański. Król jest tylko jeden i jest nim bezsprzecznie Indiana Jones. To niezwykła postać o dwóch obliczach: dystyngowanego archeologa, naukowca z uznanym dorobkiem, wykładowcy uniwersyteckiego, a jednocześnie awanturnika i poszukiwacza przygód (przy okazji poszukiwania nieodkrytych dotąd archeologicznych artefaktów). Postać została stworzona przez Georga Lucasa (scenarzysta) i Stevena Spielberga (reżyser) i zagościła w czterech filmach: Poszukiwacze zaginionej arki (1981), Indiana Jones i Świątynia Zagłady (1984), Indiana Jones i ostatnia krucjata (1989) i Indiana Jones i królestwo Kryształowej Czaszki (2008). W rolę Indiany Jonesa, we wszystkich filmach, wcielił się Harrison Ford. Podobno w trakcie realizacji jest kolejny film serii (premiera w r. 2020 lub 2021 – w zależności od źródła), w którym znów ma zagrać Harrison Ford. Warto zwrócić uwagę, że dziś ma on 78 lat 🙂 Trudno wyobrazić sobie postać Indiany Jonesa bez brązowej, pilśniowej fedory o nieco nietypowych proporcjach (podwyższona główka). Trzeba pamiętać, że swoje przygody Indiana Jones przeżywa przeważnie w tropikach, do których filcowy kapelusz zupełnie nie pasuje. Mało tego: musiałby być niemałym utrapieniem w temperaturach w okolicy 40 ºC i znacznej wilgotności powietrza. Jednak użycie takiego kapelusza – a nie np. panamy – nie tylko nie razi swoją sztucznością, ale wręcz wydaje się całkowicie naturalne. Oto mistrzostwo filmowej iluzji. Typując króla filmowych kapeluszy zawahałem się przez chwilę. Czy rzeczywiście powinien to być Harrison Ford i stworzona przez niego postać Indiany Jonesa, czy może jednak Charlie Chaplin i jego liczne postacie, w szczególności postać włóczęgi – obdartego, w rozpadających się butach, ale w żakiecie i meloniku na głowie. Na marginesie: dziś mało kto pamięta, że nakryciem głowy najwłaściwszym do żakietu, jest cylinder, zaś melonik też jest wprawdzie dopuszczalny ale uchodzi za mniej formalny. Chaplinowski włóczęga powstał dzięki przypadkowi. Gdy 23-letni Charlie przybył – w roku 1912 – z Europy do Ameryki, miał już za sobą pewne doświadczenie sceniczne i filmowe. Został więc zatrudniony w wytwórni filmowej Macka Sennetta, specjalizującej się w slapstickach (niemych komediach składających się niemal wyłącznie z gagów). Sennet, który dziś uważany jest za twórcę tego gatunku filmowego, miał specyficzną metodę pracy; zwykle jego filmy nie miały scenariusza, zaś gagi wymyślane były podczas pracy na planie. Gdy jeden z jego filmów był już na ukończeniu, producent doszedł do wniosku, że jest w nim za mało gagów. Polecił więc Chaplinowi ucharakteryzować się i coś zaimprowizować. Charlie wpadł do garderoby i włożył na siebie najbardziej zniszczone rzeczy jakie tam znalazł, w tym buty o kilka numerów za duże oraz melonik o kilka numerów za mały. Swoim wyglądem wzbudził entuzjazm producenta, a swoimi zdolnościami improwizatorskimi uratował film. I tak już zostało. Można by się spodziewać, że na głowach westernowych bohaterów ujrzymy wyłącznie kapelusze kowbojskie. Nic z tych rzeczy, czego dowodem jest jeden z najsłynniejszych westernowych szeryfów – John T. Chance z filmu Rio Bravo (1959), brawurowo zagrany przez Johna Wayne’a. Szeryf Chanse nosi na głowie zwykłą fedorę – dziurawą i nieco zdeformowaną – ale jednak fedorę. Cechą charakterystyczną kapelusza kowbojskiego jest szerokie, dość sztywne rondo, po bokach mocno wygięte do góry. Główka jest dość wysoka i może mieć różną formę – najczęściej podobną jak w homburgu, rzadziej jak w meloniku lub fedorze. Bywa też, że jest zszywana np. ze skóry (boki główki z doszywanym dekielkiem), a nie wytłaczana z filcu. Do zaprezentowania swoich kapeluszy zaprosiłem dwóch słynnych szeryfów: oprócz wspomnianego już Johna T. Chance’a, równie słynnego – a może nawet słynniejszego – Willa Kane’a z filmu W samo południe (1952) zagranego przez Gary’ego Coopera. Szeryf Kane jest elegantem, w przeciwieństwie do niechlujnego Chance’a. Nosi się na czarno i taki też ma kapelusz, który również nie jest typowym kapeluszem kowbojskim, lecz ma charakter kapelusza odświętnego. Ale sztywne, szerokie rondo jest z boków wygięte do góry, co już w pełni kojarzy się z Dzikim Zachodem. Szeryf Kane odegrał tyleż ważną co niespodziewaną rolę, w najnowszej historii Polski. Jego wizerunek został wykorzystany przez związek Solidarność, na plakacie wyborczym przed częściowo wolnymi wyborami do Sejmu i całkowicie wolnymi – do Senatu, w roku 1989. Na plakacie dopuszczono się pewnej manipulacji: Kane został pozbawiony kabury z rewolwerem, w jego dłoń włożono kartkę mającą symbolizować kartę wyborczą, zaś do klapy kamizelki przypięto plakietkę Solidarności. Will Kane nie zawiódł i efektownie zwyciężył. Zorro pojawiał się na ekranie niezliczoną liczbę razy poczynając od roku 1920 kiedy to premierę miał niemy film Znak Zorro, z Douglasem Fairbanksem w roli głównej. Co ciekawe był to chyba jedyny film, w którym Zorro był brutalnym bandytą rabującym bogatych i wycinającym im swój znak – szpadą na twarzach. We wszystkich późniejszych wersjach – zarówno w filmach jak i w telewizyjnych serialach – przeistoczył się w romantycznego awanturnika stającego w obronie uciśnionych, ale nie wyrządzającego zbyt wielkiej krzywdy bogatym. Najbardziej znane filmy o Zorro to dwie hollywoodzkie realizacje z Antonio Banderasem i Catherine Zeta-Jones. Film Maska Zorro powstał w roku 1998 w reżyserii Martina Campbella. Nie był on typową historią Don Diego de la Vegi, lecz opowieścią o “nowym Zorro”, który wyrównuje rachunki tego oryginalnego – starego (Anthony Hopkins). Film był ogromnym sukcesem kasowym, choć daleko mu było do filmowego arcydzieła. Jeszcze dalej od poziomu arcydzieła (a nawet od przeciętnego hollywoodzkiego poziomu) był film Legenda Zorro z roku 2005 wyreżyserowany także przez Martina Campbella. W założeniu miał to być film rodzinny, w rzeczywistości stał się raczej filmem dla dzieci, z infantylną fabułą, przeładowanym efektami specjalnymi. Dla mnie najważniejszy Zorro to ten z serialu telewizyjnego z lat 1957 – 1959 z Guy’em Williamsem w roli głównej. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku serial był wyświetlany w polskiej telewizji (później był wielokrotnie powtarzany) i jako dziecko oglądałem go z wypiekami na twarzy. Kapelusz hiszpański jest bardzo specyficzny i niemożliwy do pomylenia z żadnym innym. Składa się z prostej, walcowatej i niezbyt wysokiej główki i szerokiego, płaskiego ronda. W różnych filmach kapelusz Zorro przybiera różne formy: główka raz jest wyższa, raz niższa, a rondo raz szersze, raz węższe. Kapelusz Banderasa z Maski Zorro oraz z Legendy Zorro jest dodatkowo bogato zdobiony. Natomiast kapelusz Alaina Delona z francuskiego filmu Zorro z roku 1975 (reżyseria: Duccio Tessari) jest nieco zmodyfikowany: jego główka nie jest walcem, lecz fragmentem stożka. Kapelusz Zorro, ze względu na regularne kształty oparte na prostych liniach, był bardzo łatwy do zrobienia z kartonu. Zrobiłem sobie kiedyś taki kapelusz i na balu maskowym w mojej podstawówce wystąpiłem w stroju Zorro. Spore nadzieje wiązałem wtedy z konkursem na najlepszy kostium, niestety przegrałem z kolegą, który był przebrany za… górnika w galowym stroju i czapce z pióropuszem (była jeszcze łatwiejsza do wykonania z kartonu). Uważałem swój strój za lepszy, a werdykt jury za niesprawiedliwy, ale dopiero po latach zrozumiałem, że jego strój był po prostu poprawny politycznie, a mój – wręcz przeciwnie. Fred Astaire jest ponadczasową ikoną szyku i elegancji. Wystąpił w wielu filmach w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku. Typowe dla niego nakrycia głowy to cylinder i kanotier, chociaż nie stronił też od fedory lub melonika. W roku 1935 powstał film, który stał się ogromnym sukcesem kasowym: Panowie w cylindrach (oryg. Top Hat, reżyseria Mark Sandrich). Jak łatwo się domyślić cylindrów w filmie nie brakowało, a były one wspaniałymi dopełnieniami fraków. To były czasy, kiedy nikomu nie postało nawet w głowie, żeby “ulepszać” klasyczne męskie stroje “nowoczesnymi” pomysłami. Wszystko jest zatem do bólu tradycyjne i przez to absolutnie piękne. Zwariowana komedia muzyczna Johna Landisa z roku 1980 – Blues Brothers – wywołała krótkotrwałą modę na czarne garnitury z czarnymi śledziami i duże ciemne okulary. Moda była krótkotrwała, ale niektórym – niestety – zostało do dziś. Czarne trilby, które uzupełniały ubiór braci Blues (należałoby chyba spolszczyć na: braci Bluesów?) nie przebiły się jednak do głównego nurtu z wyjątkiem jednego aspektu związanego z ich noszeniem. Otóż bracia Blues (Bluesowie?) nigdy nie zdejmowali swoich kapelusików, co dzisiaj jest chętnie podchwytywane przez różne osoby, które jeśli już uznają, że kapelusz jest elementem ich stylizacji, to go nie zdejmują nawet we wnętrzach i nawet podczas przyjęć czy rautów. Wiele razy miałem okazję to obserwować i za każdym razem myślałem wtedy o braciach Bluesach. Na podstawie tego co napisałem powyżej można by sądzić, że nie mam zbyt dobrego zdania o nakryciach głowy Jake’a i Elwooda Bluesów. Ale to niezupełnie odpowiadałoby prawdzie. Uważam bowiem, że czarne trilby z wąziutkimi rondami, które zupełnie nie pasowały do postury Johna Belushiego i Dana Aykroyda, odegrały w filmie rolę dokładnie taką jaką miały odegrać. Czyli uczyniły postacie braci jeszcze bardziej zabawnymi. W każdym razie bezsprzecznie zasłużyły na znalezienie się w zestawieniu najsłynniejszych kapeluszy filmowych wszech czasów. Najsłynniejsze kapelusze filmowe nie mogłyby się obyć bez kapeluszy z francusko-włoskiego filmu Borsalino w reżyserii Jacques’a Deray’a, z udziałem największych gwiazd ówczesnego kina europejskiego: Alaina Delona i Jeana-Paula Belmonda. Film powstał w roku 1970 czyli w czasach gdy kino hollywoodzkie nie dominowało tak bardzo jak dziś, zaś kinematografie francuska i włoska były prawdziwymi potęgami. Co ciekawe dominowały zarówno w obszarze kina awangardowego (Jean-Luc Godard i “nowa fala”), kina artystycznego (Federico Fellini, Luis Buñuel), jak i kina rozrywkowego (Claude Lelouch, Ettore Scola). Borsalino to uroczy film gangsterski, którego akcja rozgrywa się w latach trzydziestych w Marsylii. Film zrobiony jest w taki sposób, że widz sympatyzuje z gangsterami, przy czym zarysowuje się wyraźny podział na gangsterów “dobrych” i “złych”. Czy zresztą można było nie sympatyzować z Belmondem i Delonem? Film był ogromnym sukcesem kasowym, w związku z czym w roku 1974 powstał sequel: Borsalino i spółka, już bez udziału Belmonda gdyż kreowany przez niego gangster Francois Capella został zastrzelony w finałowej scenie pierwszej części. W śródtytule tej części artykułu użyłem nieprawidłowej nazwy borsalino dla określenia typu kapelusza. Prawidłowa nazwa to oczywiście fedora, ale tej błędnej użyłem świadomie, gdyż w tamtych czasach na fedory dość powszechnie mówiono: borsalino, co znalazło zresztą swoje odzwierciedlenie w tytule filmu. Nie wykluczam, że marka Borsalino sponsorowała film, ale żadnych informacji na ten temat nigdzie nie znalazłem. Bo – jak chyba wszyscy wiedzą – Borsalino to włoska firma produkująca kapelusze – niegdyś największa i najbardziej renomowana na świecie. Jej kapelusze pojawiają się też w innych miejscach tego wpisu, bowiem zagrały w filmach o Indianie Jonesie i w Casablance. Niestety ok. dwa lata temu firma została zmuszona do ogłoszenia bankructwa. Jednak ciągle funkcjonuje, chociaż w znacznie mniejszym zakresie niż w okresie swojej świetności. Być może uda się jej wykaraskać z kłopotów i znów wróci na szczyty, czego należy jej życzyć. Film Casablanca w reżyserii Michaela Curtiza, który premierę miał w roku 1942 jest jednym z najbardziej kultowych filmów w historii kina. Wpłynęły na to wartka akcja (jak na owe czasy), dobra reżyseria, doskonałe aktorstwo (w rolach głównych: Humphrey Bogart i Ingrid Bergman) oraz ubiory, które mogą stanowić wzorce klasycznej elegancji. Główna postać filmu – Rick Blaine (grany przez Bogarta) – jest właścicielem nocnego klubu w Casablance – stąd jego ubiorem roboczym jest smoking tropikalny. Dwurzędowy z kołnierzem szalowym, należy do najładniejszych smokingów jakie kiedykolwiek pojawiły się na ekranie. Ale czasami Rick opuszcza wnętrze swojego klubu i wtedy możemy podziwiać inne elementy jego ubioru, w tym słynny trencz w kolorze piaskowym (Burberry) i brązową fedorę (Borsalino). Trencz z nieprzemakalnej gabardyny, wymyślony w roku 1901 przez Thomasa Burberry’ego dla brytyjskiej armii, po premierze filmu Casablanca, stał się niespodziewanie najlepiej sprzedającym się męskim płaszczem na świecie. Jego walory szybko doceniły też panie, a eksplozja popularności jego damskiej odmiany też jest związana z filmem. Chodzi o film Śniadanie u Tiffany’ego z roku 1961, gdy w słynnej scenie w deszczu, miała go na sobie Audrey Hepburn. Jeśli chodzi o fedorę Humphreya Bogarta, to o żadnej eksplozji popularności nie można mówić ponieważ w owym czasie i tak wszyscy eleganccy panowie nosili kapelusze, w tym najczęściej – fedory. Co nie zmienia faktu, że kapelusz z filmu Casablanca przeszedł do historii. Tym razem dwie postacie z dwóch polskich seriali połączyłem ze sobą, gdyż były one grane przez tego samego aktora – Romana Wilhelmiego. Chodzi o Nikodema Dyzmę z serialu Kariera Nikodema Dyzmy, z roku 1980, w reżyserii Jana Rybkowskiego, oraz Stanisława Anioła z serialu Alternatywy 4, z lat 1983 – 1986, w reżyserii Stanisława Barei. Myślę, że są to postacie doskonale wszystkim znane, ale warto zwrócić uwagę na niespodziewaną ich aktualność. Oto Nikodem Dyzma – prostak o ograniczonych horyzontach ale wielkim szczęściu – przyjeżdża z prowincji do Warszawy, gdzie w krótkim czasie robi oszałamiającą karierę. W końcu otrzymuje od prezydenta misję utworzenia rządu. Drugi bohater – Stanisław Anioł – jest konformistą i nieokrzesanym chamem bez skrupułów, marzącym o władzy. Także przybywa z prowincji z planem kariery, który stara się wprowadzać w życie. Homburgi, które nosi zarówno Dyzma jak i Anioł, są kapeluszami o dużym stopniu formalności ustępującymi tylko cylindrom. Co oczywiście nie znaczy, że nie można ich zastosować do codziennych garniturów i płaszczy. I tak właśnie stosują je nasi bohaterowie. W każdej z sytuacji, które widzimy w serialach, mogły były zostać zastąpione fedorami lub trilby, ale… No właśnie! Homburgi po prostu idealnie pasują do fizjonomii i postury Romana Wilhelmiego, co nie mogło ujść uwagi twórcom seriali. Szczególnie jasnoszary kapelusz z ciemniejszym otokiem i takąż lamówką ronda, który ma na głowie Dyzma w scenach na służewieckich wyścigach, robi piorunujące wrażenie. Jeśli przedstawiam najsłynniejsze kapelusze filmowe wszech czasów, to nie mogłem oczywiście pominąć panamy, która w słynnych filmach pojawiała się dość często, w niektórych z nich pełniąc rolę ikoniczną. Jak np. w Przeminęło z wiatrem z roku 1939 gdzie Clark Gable wcielający się w rolę Rhetta Butlera, występuje w kilku scenach w pięknej panamie typu Monte Carlo (z płaską główką i dużym rondem). Albo w Ostatnim Cesarzu (1997) i Mr. & Mrs. Bridge (1990), w których możemy podziwiać panamy typu optimo (z garbem przez środek główki). W pierwszym z tych filmów panamę-optimo ma na głowie Peter O’Toole, w drugim – Paul Newman. Ja jednak zdecydowałem się wybrać Fitzcarraldo – film mniej znany (chociaż głośny w swoich czasach), którego twórcą był Werner Herzog i który premierę miał w roku 1982. To historia niezwykłego Irlandczyka; Briana Sweeneya Fitzgeralda (nazywanego Fitzcarraldo – w tej roli Klaus Kinsky), który pod koniec XIX wieku przybywa do Peru, owładnięty obsesją stworzenia europejskiej opery w amazońskiej dżungli, w odizolowanym od świata miasteczku Iquitos. Fitzcarraldo nosi na głowie imponującą (choć mocno podniszczoną) panamę typu Monte Carlo. Opery nie uda mu się stworzyć, ale parę innych pomysłów – nie mniej szalonych – zrealizuje z powodzeniem. Filmy Juliusza Machulskiego: Vabank (1981) i Vabank II czyli riposta (1984), to istny festiwal kapeluszy. Akcja filmów rozgrywa się w latach trzydziestych ubiegłego wieku w Warszawie, zatem kapelusze są naturalnym nakryciem głowy eleganckich mężczyzn. To niby oczywiste, ale jednak zobaczenie – nawet tylko na filmowym ekranie – takiej liczby elegantów w kapeluszach, w siermiężnych latach osiemdziesiątych, było nie lada szokiem. Piękne fedory Henryka Kwinty (w tej roli Jan Machulski – ojciec reżysera Juliusza Machulskiego) okazały się tak trwałym elementem naszej popkultury, że gdy w pierwszych latach mojego blogowania zamieszczałem swoje zdjęcia w kapeluszu, to często w komentarzach pojawiały się odniesienia do Henryka Kwinty. A przecież od premiery Vabanku upłynęło grubo ponad 30 lat. Eleganckie męskie ubiory w filmach Machulskiego były też inspiracją dla mnie i moich kolegów Rafała i Alberta, gdy w roku 2016 projektowaliśmy dla Próchnika kolekcję odzieży. Kolekcję nazwaliśmy… Va Banque 🙂 Trzeba jeszcze dodać, że Jan Machulski wydawał się wprost stworzony do fedory; wyglądał w niej bardzo naturalnie, a jednocześnie dystyngowanie. Nie wiem, czy w życiu prywatnym używał kapelusza, ale nie zdziwiłbym się gdyby tak było. Jan Machulski zmarł w roku 2008. Kapelusze nie należą raczej do tych elementów ubioru, które kojarzymy z Jamesem Bondem. Wprawdzie Sean Connery miał na głowie kapelusz w niektórych scenach w filmach: Dr No, Pozdrowienia z Rosji i Goldfinger, ale później kapelusze zniknęły na długo z bondowskiej serii, by pojawić się – niespodziewanie i tylko na chwilę – w Zabójczym widoku z roku 1985. Za to pojawiły się w sposób tak spektakularny, że nie mogłem odmówić sobie przyjemności ich umieszczenia w moim zestawieniu. Mam na myśli sceny rozgrywające się podczas wyścigów konnych Royal Ascot. Zgodnie z obowiązującym tam dreskodem bohaterowie filmu mają na sobie garnitury żakietowe (James Bond, Sir Godfrey Tibbett, Max Zorin) lub żakiety (M, Q), zaś na głowach wszyscy mają szare cylindry. Wyglądają odlotowo! W dodatku kostiumy zostały przygotowane zgodnie z kanonami klasyki i z drobiazgową dbałością o detale (irchowe rękawiczki, goździki w butonierkach). To wzbudza niekłamany podziw, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę jak rażące błędy popełniane są dzisiaj w formalnych ubiorach gwiazd. Wystarczy przywołać niby-smokingi panów prowadzących sylwestrowe koncerty kilka dni temu. Uzależnienie od siebie kina i mody jest obustronne. Kino karmi się modą, ale jednocześnie kreuje nowe trendy. Obala stare kanony i wprowadza nowe, ale czasami wraca do źródeł. Przedstawione przeze mnie najsłynniejsze kapelusze filmowe to tylko malutki fragment tej wielkiej machiny. Warto czasami do niej zaglądać.
28 sierpnia wchodzi do kin film "Love". Obraz zaprezentowany na festiwalu w Cannes zawiera jedne z najodważniejszych scen erotycznych w historii kina. Śpiącego ze swoją dziewczyną Murphy'ego, budzi niespodziewany telefon. Od tego momentu chłopak uświadamia sobie, swoje żałosne położenie. Jego życie wygląda zupełnie inaczej, niż planował. Jest ojcem kilkuletniego chłopca, mieszka z jego matką i czuje się obco we własnym mieszkaniu. Jest jednak coś, czego pragnie ponad wszystko. Murphy marzy, by wrócić do swojej dawnej miłości - Electry. Film to pasmo wspomnień namiętnego i mocno erotycznego związku z Electrą. Na ekranie zobaczymy odważne sceny seksu głównych bohaterów. Nie tylko we dwoje i nie tylko na trzeźwo. Kamera jest jakby zawieszona nad bohaterami przez długi czas, co dodaje filmowi realności. I choć zbliżenia obiektywu na męskie genitalia w chwili wytrysku (tym bardziej w wersji 3D), mogą wydać się niesmaczne, to obraz jest warty zobaczenia. Nie przypomina filmów pornograficznych, dla których fabuła jest tylko pretekstem do kolejnych "ostrych" scen. Obraz ukazuje, jak bardzo idealistyczne obietnice i zapewnienia głoszone przez dwudziestolatków, różnią się od tego, jakie faktycznie podejmują decyzje. Słaba kondycja woli młodych ludzi, jest z jednej strony przyczyną dobrej zabawy, a z drugiej powodem ogromnych zranień. Zdrady, oszustwa, narkotyki, chęć coraz mocniejszych seksualnych wrażeń, rujnują życie głównych bohaterów. Lekkości filmowi dodają wstawki typu: "Pierwsze prawo Murphy'ego mówi...". Reżyser Gaspar Noe w ogóle lubi bawić się imionami swoich bohaterów. Syn Murphy'ego nazywa się Gasapr a kochanek Electry Noe. Jeżeli ktoś uważa "50 twarzy Greya" za film mogący podnieść temperaturę w związku, to powinien zobaczyć "Love".Premiera filmu 28 sierpnia 2015 roku. Pokazy przedpremierowe:25 sierpnia (wtorek)godz. 20:30 | 3D | Kino Muranów | Warszawa | uroczysta premiera z udziałem reżysera26 sierpnia (środa)godz. 19:30 | 3D | Kino Nowe Hortyzonty | Wrocław | pokaz z udziałem reżysera Q&Agodz. 20:30 | 3D | Kino Muranów | Warszawa27 sierpnia (czwartek)Katowice | Kino Światowid | godz. 21:30 | 2DKatowice | Planet Cinema | godz. 21:30 | 2DKielce | Kino Moskwa | godz. 22:00 | 2DKraków | Kino Agrafka | godz. 21:30 | 2DKraków | Kino Ars | godz. 21:15 | 2DLublin | Kino Bajka | godz. 20:30 | 3DŁódź | Kino Charlie | godz. 21:00 | 3DOlsztyn | Kino Awangarda | godz. 20:45 | 2DPoznań | Kino Muza | godz. 22:00 | 2DPoznań | Kino Pałacowe | godz. 21:00 | 3DPoznań | Kino Rialto | godz. 21:15 | 2DWarszawa | Kino Atlantic | godz. 21:10 | 2DWarszawa | Kino Atlantic | godz. 22:20 | 3DWarszawa | Kino Muranów | godz. 20:30 | 3D
Nie tylko „La La Land”. Najlepsze filmowe piosenki. Wszyscy dookoła mówią o musicalu „La La Land”, niebawem z sequelem wraca „Trainspotting” i nowy soundtrack, a Justin Timberlake będzie walczył o Oscara. Innymi słowy, pretekstów co nie miara, by zając się muzyką filmową. Pomysłów było kilka, ale postawiliśmy na najlepsze piosenki nierozerwalnie związane z filmami/serialami, takie które z miejsca uruchamiają znajome obrazy, przypominają kultowe sceny i przywołują ulubionych bohaterów. 15. Whitney Houston – „I Will Always Love You” („Bodyguard”) Sami powiedzcie, że gdy słyszycie „I Will Always Love You” nie macie przed oczami biegnącej do Kevina Costnera Whitney Houston? Oryginał, w wykonaniu Dolly Parton także pojawia się w filmie „Bodyguard”, ale to przebojowa interpretacja Whitney nadaje finałowi dramaturgii. W chwili premiery był to drugi najlepiej sprzedający się singel wszech czasów (po „We Are The World”). Numer pozostawał na szczycie notowania Billboardu przez 14 tygodni. Do Oscara nawet nie był nominowany, gdyż nominowane mogą być tylko piosenki, które napisano specjalnie do filmu. Whitney Houston - I Will Always Love You (Official 4K Video) 14. Bill Medley, Jennifer Warnes – „(I’ve Had) The Time of My Life” („Dirty Dancing” znany też jako „Wirujący seks”) Finałowa scena, wielokrotnie ćwiczona (często mało skutecznie), trudna choreografia. Piękny happy end. „Time of my Life” kojarzy się wyłącznie z tańcem Patricka Swayze i Jennifer Grey. Scena, choć znajduje się na końcu filmu, kręcona była jako pierwsza. Wówczas wykorzystano demo nagrania, którego współtwórcą był Franke Previte. Dopiero później numer, który słyszymy w obrazie, nagrali Bill Medley i Jennifer Warnes. Oryginalnie planowano w kluczowej scenie wykorzystać piosenkę Lionela Richie, ale choreograf Kenny Ortega trafił na „(I’ve Had) The Time of My Life”. Bill Medley, Jennifer Warnes - (I've Had) The Time Of My Life [Official Video] 13. Kenny Loggins – „Footloose” („Footloose”) Jeśli ktoś ma tyle lat, by pamiętać chudziutkiego Kevina Bacona tańczącego (i wykonującego akrobacje) w opuszczonym magazynie, z miejsca w tle słyszy „Footloose”. Podobno o rolę w filmie o mieście, w którym taniec jest zakazany, ubiegali się także Rob Lowe i Tom Cruise. W filmie znalazło się 9 oryginalnych piosenek – sześć z nich przebiło się do top 40 Billboardu. Footloose - Kenny Loggins 12. The Rembrandts – „I’ll Be There For You” („Przyjaciele”) Jedna z najbardziej rozpoznawalnych piosenek z czołówki serialu. Jako cały utwór po chwili zaczyna być męczącym zapętleniem, ale jako zapowiedź odcinka „Przyjaciół”, wyłącznie wywołuje uśmiech na twarzy. Numer powstał wokół hasła „I’ll Be There For You” mającego symbolizować oddanie i lojalność tytułowych przyjaciół. The Rembrandts- I'll be there for you (official video) 11. Blues Brothers – „Everybody Needs Somebody to Love” („Blues Brothers”) Piosenkę nagrali The Rolling Stones, ale większości kojarzy się z Johnem Belushim i Danem Aykroydem w czarnych kapeluszach, w tanecznym kroku na scenie. Autorem oryginału z 1964 roku jest Solomon Burke. The Blues Brothers (1980) - Everybody Needs Somebody to Love Scene (6/9) | Movieclips 10. Coolio – „Gangsta’s Paradise” („Młodzi gniewni”) Marne szanse, by ktoś – wyłączając die hard fans – z pamięci wymienił inny numer Coolio. Niewielu pewnie kojarzy też „Pastime Paradise” Steviego Wondera, który posłużył za podstawę „Gangsta’s Paradise”. Jedna z najpopularniejszych hiphopowych piosenek sukces zawdzięcza Michelle Pfeiffer i filmowi „Młodzi gniewni”. 9. Guns N’ Roses – „You Could Be Mine” („Terminator: Dzień sądu”) „You Could Be Mine” żyje własnym życiem, pewnie nie wszyscy na dźwięk basu Duffa od razu myślą o Terminatorze, ale fani doskonale wiedzą, w którym momencie klipu Arnold mówi słynne „Hasta la vista, baby!” 😉 8. Irene Cara – „Flashdance… What A Feeling” („Flashdance”) Jedna z kultowych tanecznych scen w historii kina. Sekwencję powtórzyła w swoim klipie „I’m Glad” Jennifer Lopez, ale to atletyczny i bardzo seksowny popis Jennifer Beals robi największe wrażenie. Bez „What A Feeling” ta scena nie wyglądałaby tak samo. Współtwórcą jest Giorgio Moroder. Trzeba jednak przyznać, że numer „Maniac” Michaela Sembello też nieodłącznie kojarzy się z „Flashdance”. 7. Ray Parker Jr. – „Ghostbusters” („Pogromcy duchów”) Numer nierozerwalnie związany z filmem. Chyba nie ma jednej osoby, która słysząc „Who you gonna call?”, nie pomyśli o komedii z 1984 roku. O „Ghostbusters” czytajcie więcej w tekście „21 najlepszych piosenek inspirowanych ‚Ghostbusters'”. Ray Parker Jr. - Ghostbusters 6. Berlin – „Take My Breath Away” („Top Gun”) Przyznam, byłam rozdarta – wybrać „Take My Breath Away” czy „Danger Zone” Kenny Logginsa, ale to przy dźwiękach zapomnianego zespołu Berlin i współtworzonej – znów – przez Giorgio Morodera ballady dochodzi do intymnego zbliżenia między Tomem Cruise’em i Kelly McGillis. Berlin - Take My Breathe Away theme from Top Gun with Lyrics 5. Urge Overkill – „Girl, You’ll Be A Woman Soon” („Pulp Fiction”) Kto choć raz widział „Pulp Fiction”, doskonale wie, jaka piosenka wybrzmi, gdy Mia (Uma Thurman) wciska przycisk „play” na swym szpulowym magnetofonie. I na odwrót, na dźwięk „Girl, You’ll Be A Woman Soon” widzimy Thurman w czarnej peruce, tańczącą i biorącą narkotyki. Piosenka Urge Overkill jest coverem utworu Neila Diamonda. Quentin Tarrantino znalazł podobno przeróbkę na pewnej EP-ce kupionej w Holandii. Urge Overkill - Girl You'll Be a Woman Soon 4. Julee Cruise – „Falling” („Miasteczko Twin Peaks”) Czy „Miasteczko Twin Peaks” miałoby taki sam klimat, gdyby nie „Falling”? Wątpliwe. To ta senna kompozycja Angela Badalamentiego, zaśpiewana kryształowym głosem przez Julee Cruise nadaje ton kultowej produkcji. Dźwięki tej eterycznej ballady każą z kolei myśleć o Laurze Palmer. 3. Blue Swede – „Hooked on a Feeling” („Strażnicy galaktyki”) Idę o zakład, że mało kto kojarzył „Hooked on a Feeling” nim numer trafił na „Awesome Mix Vol. 1”. To muzyka w dużej mierze jest bohaterem „Strażników galaktyki”, ale „Hooked on a Feeling” wywołuje miłe wspomnienia związane z tym filmem i przede wszystkim soundtrackiem. No i Grootem;) Pisaliśmy sporo o tym soundtracku przy okazji tekstu „8 najlepszych piosenek z filmu ‚Strażnicy galaktyki'” 1. Blue Swede - Hooked on a Feeling 2. Underworld – „Born Slippy” („Trainspotting”) Sam Danny Boyle przyznał, że „Born Slippy” jest niczym puls dla „Trainspotting”. To utwór, który w zasadzie jest tożsamy z filmem z 1996 roku. Jest jego podsumowaniem i esencją. Więcej o tym numerze i innych z kinowego dzieła sprzed pond 20 lat znajdziecie w tekście „11 najlepszych piosenek z ‚Trainspotting'”. PS. 3 lutego ukazuje się soundtrack do „T2 Trainspotting”, a miesiąc później sequel trafi do naszych kin. Będzie nowa wersja „Born Slippy”. 1. Survivor – „Eye Of The Tiger” („Rocky”) Ręka do góry, kto choć raz nie zanucił „Eye Of The Tiger” wbiegając po schodach? Ten rockowy hit zawsze, absolutnie przypomina o Rockym i jego treningach. Survivor - Eye Of The Tiger (Official HD Video)
najsłynniejsze sceny z filmów